środa, 20 marca 2013

2: Sny i koszmary

Hm... Na początku zaznaczam, że ten rozdział będzie posiadał trochę przeskoków w czasie, głównie między Prologiem i 1 rozdziałem, więc jeśli ktoś ich nie czytał, radzę to zrobić przed tym rozdziałem.
Mała informacja - z boku na blogu pojawił się numer GG, więc jeśli ktoś chce, to zapraszam.
Rozdział jest dłuższy niż ostatni, mam nadzieję, że się spodoba. Kolejny niedługo, miłego czytania! 
_____________________________________

Była cała spocona, a jej nogi poruszały się z trudnością, jednak wciąż biegła przed siebie. Cichy głos w jej głowie podpowiadał, że nawet nie powinna myśleć o odwracaniu się za siebie. Wiedziała, że oni biegną za nią - ludzie, którzy chcą ją zabić. Nie wiedziała kim są, lecz wiedziała, że musi uciekać. Nie wiedziała, gdzie dokładnie się znajduje ani jak się tu znalazła, był to ogromny, bogato wystrojony zamek. Gdyby miała więcej czasu, z pewnością zaczęłaby się zachwycać jego architekturą, ale niestety go nie miała.
Biegła przez długi korytarz wyłożony czerwonym dywanem. Zauważyła drzwi ukryte za zasłonami, więc bez namysłu rzuciła się do nich. Były otwarte, więc wślizgnęła się do środka i obejrzała dookoła - nikogo nie było. Najciszej jak umiała ukryła się za wielkim łożem i czekała. Nasłuchiwała odgłosów z korytarza, jednak dudniące w jej klastce piersiowej serce skutecznie jej w tym przeszkadzało.
-Tędy. - usłyszała głos na korytarzu i wciągnęła gwałtownie powietrze. Przestała oddychać i lekko drżąc nasłuchiwała odgłosów. Miała nadzieję, że nikt jej nie zauważy. Wkuliła się jeszcze bardziej we wnękę między łóżkiem a ścianą.
Usłyszała ciche skrzypnięcie drzwi, a po chwili zobaczyła trzy krążące po pokoju cienie. Chciała się ruszyć, ale strach sparaliżował jej ciało. Panicznie rozglądała się pokoju, ale nie dostrzegła niewiele wśród ciemności. Tymczasem jeden z cieni zbliżył się niebezpiecznie blisko łóżka. Dziewczyna bała się, że ją zauważy, lecz nagle coś poczuła. Odwróciła się lekko w tamtą stronę, ale jedyne co zobaczyła, to wyciągająca się w jej stronę ręka. Chciała krzyczeć, ale coś dużego i ciepłego zatkało jej usta. Była przerażona.
-Cicho... - usłyszała przy uchu szept, jednak wcale jej to nie uspokoiło. Po chwili poczuła, jak zostaje czymś nakryta. Nie wiedziała, czym dokładnie był ten materiał, ale zdawało się, że dzięki temu napastnicy nie mogli jej zobaczyć. Postanowiła chwilowo zaufać swojemu wybawcy, miała wrażenie, że może on być po jej stronie.
-Jeszcze chwila... - szepnął do jej ucha ponownie. Postanowiła się go posłuchać i odczekała, aż w pomieszczeniu zostaną tylko oni dwoje. Kiedy tylko drzwi od pokoju się zamknęły, chłopak zdjął z niej materiał. Nie mogła dobrze zobaczyć go w ciemności, widziała tylko kontury.
-Em... Kim jesteś? I kim są oni? I... co właściwie się dzieje? - zaczęła zasypywać go pytaniami, które od jakiegoś czasu ją dręczyły.
-Naprawdę chciałbym odpowiedzieć na wszystkie twoje pytania, ale sądzę, że czas mi na to nie pozwoli. - usłyszała z ciemności. Nie była pewna, ale wydawało jej się, że chłopak się uśmiechnął. -Przy okazji, jestem Ren. - dodał po chwili.
-Ren...? Co to za imię? - spytała, dopiero po chwili gryząc się w język.
-Cóż, moja matka pochodziła z Japonii - wyjaśnił i powoli wstał. Po chwili oświetlenie się włączyło. Z początku oczy dziewczyny musiały przyzwyczaić się do jasności, ale już po chwili nie miała z tym problemu. Ren wyglądał na osobę w jej wieku, może nieco starszą. Miał kruczoczarne włosy i tak samo czarne oczy. Zdziwiła się na ten widok, lecz chłopak jakby wyczytał to z jej twarzy.
-To mój naturalny kolor oczu - odpowiedział swobodnie i podszedł do niej, oglądając jej ramię -Krwawisz - stwierdził fakt i uklęknął przy niej.
-Och... chyba zraniłam się, kiedy biegłam... - powiedziała, w pamięci odtwarzając swoją ucieczkę -Może powiesz mi coś wreszcie?
-Nh... - odpowiedział, w ustach trzymając kawałek jakiegoś białego materiału. Oczy dziewczyny patrzyły, jak sprawnie zakłada jej opatrunek. -Nie mogę ci teraz powiedzieć, uwierz mi, to nie jest dobry czas. Obiecuję, że następnym razem wszystko ci wytłumaczę - powiedział, uśmiechając się ciepło. Dziewczyna wiedziała, że chłopak z takim uśmiechem nie mógłby jej okłamać.
-Zaraz, "następnym razem"?
-Tak. Teraz musisz już iść, ale jestem niemal pewny, że jeszcze się spotkamy. - podszedł do niej i dotknął jej czoła ręką. Chciała zadać mu jeszcze kilka pytań, lecz w tym samym momencie poczuła niesamowity ból. Obraz przed oczyma zaczął jej się rozmazywać, aż w końcu padła nieprzytomna na łoże.
-Już niedługo, Panienko... - szepnął chłopak, na twarz przybierając tajemniczy uśmiech wyższości.

 * * *

Michelle ze snu obudził mocny zapach dopiero co przyrządzonej jajecznicy i tostów. Podniosła się i rozejrzała po pokoju - na stoliku leżał talerz ze śniadaniem, a obok niego kartka. Dziewczyna podeszła bliżej i zerknęła na jej treść.
"Musiałam wyjść wcześniej. 
Zjedz śniadanie i, jeśli będziesz wychodzić z Kate, zamknij wszystkie drzwi."

Uśmiechnęła się pod nosem i usiadła przy stoliku, zabierając się za zjedzenie przygotowanego śniadania. W myślach podziękowała mamie za przypilnowanie, aby nie umarła z głodu. Mimo że kuchnia wymagała dopracowania, była naprawdę wdzięczna mamie za to, że zawsze troszczyła się o szczegóły i wszystkie inne rzeczy, na które Michelle nigdy nie zwracała uwagi. Wiedziała, że robi wszystko, co w jej mocy.
Jej rozmyślania przerwał dźwięk telefonu, roznoszący się po całym domu. Niechętnie oderwała się od śniadania i, zakładając po drodze swoje puchate kapcie, poczłapała w kierunku sypialni jej rodzicielki, w której znajdował się jeden z telefonów.
-Halo? - rzuciła do słuchawki, jednak nie otrzymała żadnej odpowiedzi. Słyszała tylko zakłócenia po drugiej stronie linii. Poczekała chwilę, po czym odłożyła słuchawkę. Była lekko zaniepokojona tym połączeniem - numer do jej domu mieli tylko jej znajomi, żaden fan czy inna osoba nigdy nie powinna go znać.
-Coż, może to była pomyłka - powiedziała cicho do samej siebie, aby się uspokoić. Wróciła do swojego pokoju i usiadła na łóżku, rozglądając się niepewnie wokoło. Jej poczucie niepokoju powoli wzrastało, a świadomość, że została w domu sama, wcale nie pomagała. Michelle stwierdziła, że położy się do łóżka i po prostu prześpi się do czasu, w którym miała spotkać się z Kate. Podeszła do łóżka i odgarnęła kołdrę, lecz nie zrobiła ani kroku w kierunku posłania. Na materacu po lewej stronie widniała czerwona plama, nie za mała, ale także nie na tyle duża, aby dziewczyna wcześniej ją zauważyła. Rozszerzyła oczy w zdumieniu, chciała panikować, ale zachowała trzeźwość umysłu. Skąd wzięła się tam krew? Plama widniała po lewej stronie, a to znaczyło, że... ręka! Dziewczyna jak najszybciej obejrzała swoją lewą rękę, lecz nic nie znalazła. Żadnej rany, zadrapania, nic. Więc skąd...? Momentalnie przypomniał jej się dzisiejszy sen. Była w zamku, uciekała przed jakimiś ludźmi... Tak, pamiętała, w trakcie ucieczki zraniła się w rękę. W tym momencie miała ochotę spoliczkować samą siebie za wysnuwanie tak idiotycznych wniosków. Jakim cudem mogłaby tu być krew... z jej snu? Przecież to było śmieszne, totalnie irracjonalne i... przy okazji niepokojące. Sen nie ma z tym nic wspólnego, prawda?

* * *

Michelle zajęła miejsce na samym końcu, a Kate następne przed nią. W tramwaju było niewiele osób, przez co dziewczyny odetchnęły z ulgą. Nie lubiły, kiedy ich wspólny czas przerywany był przez natrętnych fanów szatynki, proszących tylko o zdjęcie lub autograf. Z tego powodu zwykle chodziły do rzadko uczęszczanych i mało znanych miejsc, tak jak i tym razem.
-No, to opowiesz mi o tym śnie? - zagadała blondynka i położyła głowę na ramionach. Siedziałam przodem do przyjaciółki, więc nie widziała niczego, co działo się za nią. Nie, żeby jakoś specjalnie ją to interesowało.
-To nic takiego. On był po prostu... dziwny - zakończyła ostrożnie, starannie dobierając odpowiednie słowa.
-Jejku, nie bądź taka nieśmiała, Michi! - niemal krzyknęła Kate, w powietrzy rysując rękami nieokreślony znak - Myślisz, że moje sny są normalne?
-Cóż... masz rację, z całą pewnością nie są... - odpowiedziała z szyderczym uśmiechem szatynka -Chociażby ten, w którym wylądowałaś na bezludnej wyspie z tamtym facetem, który znalazł na plaży wiewiórkę i zaczął nią... - nie mogła dokończyć dalej, ponieważ ręka blondynki efektywnie zatkała jej usta. Twarz Kate była cała czerwona, nie wiadomo czy ze złości, czy z zakłopotania.
-Nigdy. Więcej. Tego. Nie. Wspominaj - wyartykułowała przez zęby i schowała twarz w ramionach, udając oburzenie. Nie trwało ono jednak zbyt długo, bo kiedy zauważyła, że nie przynosi ono żadnych rezultatów, kontynuowała poprzedni temat -To powiesz czy nie? - spytała ponownie, zerkając jednym okiem na Michelle. Szatynka chwilę się zastanawiała, ale zaraz odpowiedziała:
-Hm... nic szczególnego, ostatnio często miałam takie sny. Byłam w zamku, jacyś ludzie chciali mnie zabić, ale... jakiś chłopak mi pomógł. Ten sen był tak jakby bardziej realny... i pierwszy raz pojawił się tam on... - dziewczyna zamyśliła się na chwilę. Nie była pewna, czy powinna wspominać przyjaciółce o krwi. Nie chciała niepotrzebnie jej martwić. Przecież to nie było nic ważnego.
-Mhm. Wiesz co? Ja myślę, że ten sen ma jakieś ukryte znaczenie - zaczęła Kate. Wyprostowała się na krześle i przybrała poważną minę. - To musi znaczyć, że jesteś kimś ważnym. Skoro to był zamek, to może jakąś księżniczką? Tak, pewnie tak! Pewnie zostałaś wybrana, aby ocalić świat przed zagładą, jak w książkach. A on jest twoim rycerzem na koniu! - Kate mówiła z entuzjazmem, z każdym jej kolejnym słowem powaga przemieniała się w szczery uśmiech. Michelle nie mogła uwierzyć w to, jak bardzo pomysł Kate ją rozbawił.
-Księżniczką! - parsknęła szatynka, nie mogąc powstrzymać uśmiechu cisnącego jej się na usta.
-Zaufaj mi, w dzisiejszych czasach wszystko jest możliwe - stwierdziła wesoło Kate i odwróciła się na chwilę za siebie -Nie uważasz, że tamci faceci trochę dziwnie się na nas gapią? Może cię rozpoznali - zaczęła niespodziewanie, tym razem mówiąc poważnie.
-Jesteśmy już niedaleko, nie martw się, to tylko kilku gości - powiedziała spokojnie dziewczyna, ale w głowie pojawiła się myśl, że dobrze byłoby powiadomić o tym fotografa lub ochronę. W wagonie było co prawda trochę ludzi, ale ostrożności nigdy za wiele. Wyciągnęła telefon i miała właśnie zadzwonić, kiedy usłyszała cichy szept Kate:
-Michi, wysiadajmy! - jęknęła błagalnie. Szatynka odwróciła wzrok i ujrzała, jak tajemnicza grupka mężczyzn zbliża się do nich. Zlustrowała ich szybko spojrzeniem, byli ubrani na czarno, ubrani w długie płaszcze tego samego koloru. Okulary przeciwsłoneczne, ciężkie buty, tatuaże. To jej się nie podobało. Zerknęła nieco niżej i zamarła. Jej oczy prawdopodobnie się rozszerzyły, bo Kate spojrzała na nią pytająco. W tym czasie mężczyzna wykonał zwinny ruch ręką, zagłębiając ją w swoim płaszczu.
-Kate, na ziemię, on ma broń! - krzyknęła na cały wagon. Z niezwykłą prędkością kucnęła na ziemi, ciągnąc za sobą przyjaciółkę. W wagonie nie zdążyła nawet nastać panika, gdy usłyszały strzał. Bały się jak nigdy, żadna z nich nie miała odwagi podnieść głowy, gdyż zdążyły już położyć się na ziemi. Nie słyszały głosów mężczyzn, tylko spanikowane głosy pasażerów. Po chwili rozległ się kolejny strzał. Następny. Jeszcze jeden. Michelle ściskała ramię Kate, które całe się trzęsło. Szatynka się temu nie dziwiła, sama miała w oczy łzy, ledwie mogła złapać oddech. W przypływie rozsądku odnalazła w kieszeni telefon i z trudem wykręciła numer, czekając na sygnał. Niestety, nie dość szybko.
-Ona ma telefon! - usłyszała chrapliwy, męski głos. Budził w niej grozę, choć słyszała go pierwszy raz. Słyszała ciężkie kroki - wiedziała, że teraz pewnie podchodzi bliżej niej. Gdyby mogła, przylgnęłaby jeszcze mocniej do podłogi. W myślach błagała o cud, nie chciała umrzeć w taki sposób.
Poczuła lufę pistoletu przykładaną jej do głowy i zamarła. Łzy płynęły już ciurkiem po jej policzkach, lecz starała się nie wydawać przy tym żadnych odgłosów. Ze strachem czekała na jakikolwiek dźwięk. Odbezpieczenie pistoletu, śmiech... cokolwiek. Zamiast tego usłyszała coś innego - głos mężczyzny, który stał z tyłu i jako jedyny nie miał broni.
-Zostaw ją. To ona - stwierdził, przyglądając się Michelle z uwagą. Poczuła, jak broń jest oddalana od jej głowy. Podniosła lekko wzrok i ujrzała młodego mężczyznę przed trzydziestką, który uśmiechał się do niej kpiąco. -Jak się czujesz? - spytał z ironicznym uśmiechem, spoglądając w bok. Dziewczyna spojrzała w tę samą stronę i straciła na chwilę dech. Na podłodze w wagonie było pełno ciał, wszędzie płynęły strużki czerwonej cieczy. Zaczęło jej się robić niedobrze.
-Co... s-się... dzieje... - z trudem spytała, powstrzymując łkanie. Mężczyzna podszedł bliżej i spojrzał w jej oczy.
-Nie udawaj, że nie wiesz, dlaczego tu jesteśmy. - powiedział kpiąco i skierował się na początek wagonu. Szatynka śledziła go z uwagą wzrokiem. Po chwili wrócił, w jednej dłoni trzymając rewolwer, w drugiej zaś za włosy przytrzymywał dziewczynkę, na oko ośmioletnią. Michelle podejrzewała, że musiała tu być z mamą, zanim... -Prosty wybór. Powiedz wszystko, albo wiesz co się stanie - powiedział, przykłądając małej broń do skroni. Rozpłakała się i zaczęła machać rękami, próbując uciec, niestety bezskutecznie.
-Przestań! - krzyknęła resztką sił. Chciała się podnieść, ale strach jej na to nie pozwalał - nie mogła poruszyć nogami.
-To twoja ostatnia szansa, właśnie teraz - powtórzył, odbezpieczając rewolwer. Michelle chciała krzyczeć, ale kiedy otwierała usta, nie wydobywał się z nich żaden dźwięk. Zamknęła oczy, błagając o wybawienie. Ktokolwiek, niech przyjdzie jej na ratunek -Cóż, miałaś szansę - rzekł z nutą smutku w głosie. Strzał. Dźwięk upadającego na ziemię ciała. Krzyk Kate. To wszystko, co udało jej się zarejestrować, zanim ktoś szarpnął blondynką i nakazał jej wstać.
-A może tym razem coś sobie przypomnisz?
-Błągam, przestań! Nic nie wiem, nie rób tego! Proszę... - zaczęła krzyczeć Michelle, widząc swoją przyjaciółkę w rękach tego mężczyzny. Miała wrażenie, że właśnie w tym jedynym momencie sypie jej się całe życie.
-Gdybyś była grzeczna, nic by się nie stało - stwierdził jak gdyby nigdy nic i uśmiechnął się niewinnie. W tamtej chwili, gdyby tylko Michelle miała jakąś broń, była tego całkowicie pewna, zabiłaby go.
-Nie wiem o co chodzi, ale ja nic nie wiem! Zostawcie nas! Przestańcie! - krzyknęła szatynka. Zaczęło robić jej się słabo, nie miała już siły. Bała się, o Kate, o siebie, o to, co się z nimi zaraz stanie. Właśnie wtedy, usłyszała pisk. Nie był uciążliwy, ale nie wiadomo było, skąd dochodził. Odwróciła się w tamtym kierunku, ale nie zobaczyła za wiele. Ujrzała tylko ciemną postać stojącą na zewnątrz wagonu, miała rozmazany obraz poprzez łzy. Zrobiło jej się słabo, straciła kontrolę nad własnym ciałem. Zdawało się niezwykle lekkie, zaczęło powoli spadać w dół. Jej oczy same się zamykały, mimo że tego nie chciała. Ostatnie, co zobaczyła, to szyba, rozbijająca się na miliony małych kawałeczków. Resztkami sił spojrzała na przybysza, lecz chwilę potem zemdlała. W pamięci zapadły jej tylko czarne niczym węgiel oczy.

14 komentarzy:

  1. Już po samym wejściu na bloga hmm nasuwa się słowo "wow" xd Na prawdę fajny wygląd, a co do opowiadania ... Bardzo, ale to bardzo ciekawe i wciągające :) Pisz dalej :]

    Zapraszam
    one-direction-story-by-my.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej gdzie ty sie tak nauczyłaś pisać?
    Wielki szacun i uklon w twoja strone wow :D
    wszystko przeczytałam :D
    http://i-want-to-live-my-life-alone.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow, krwawo. Ale fajnie, że nie boisz się zabijać postaci w swoich pracach. Ciekawe, czy kogoś z głównych bohaterów też uśmiercisz. :)

    Pozdrawiam, pisz szybciutko następny rozdział, bo czekam! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Super zgadzam się z Kiwi22 zajebisty blog

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja również potwierdzam że ten blog jest zajebisty !!! ^^
    czekam na więcej :)
    +obserwuję i zapraszam do mnie na najnowszy post ^^
    http://fotografowaniex.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Szykujący się dramat czuło się już w poprzednim rozdziale. Właściwie, pomimo tego smutku, który pojawił się na końcu, rozdział mi się spodobał. Nie mam skłonności do czytania czegoś z wątkiem mocno kryminalnym, ale czytając zamieszczoną wyżej drugą cześć twojego opowiadania, chyba zacznę. Coś w tym jest. Czytając, od razu przyszły mi do głowy słowa ekspresja i wiara. Dlaczego wiara? Bo wierzę, że bohaterkom uda się z tego, prędzej czy później, wydostać. ;)

    http://i-can-see-it-in-your-smile.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Po prostu cudowny blog! Świetna akcja! Masz wielki talent, twoje opowiadanie jest fantastyczne ^^ Jestem ciekawa jak to się potoczy. Co stanie się z Michelle? Ostatnia scena była świetna! Taka krwawa ;p
    Weny życzę xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo ciekawe opowiadanie, liczę na ciąg dalszy!

    Pozdrawiam i zapraszam!
    bemorehappyx.blogspot.com
    farreng.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. tak tu mrocznie. ;d
    ale fajnie. ;p
    opowiadanie b. fajne. czekam na ciąg dlaszy. ^^
    obserwiję. xd
    chwycone-chwile.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Ojej! Cudownie piszesz.
    Tak to mnie wciągnęło, jak niewiele innych opowiadań.
    Wspaniale, wspaniale!
    Pisz dalej. Czekam. <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Masz talent! I jeszcze umiesz ogarnąć bloga ;> Ja dopiero swojego zaczynam i zależy mi na pozytywnych komentach ;)
    meandmysadlife.blog.pl
    to taki z opisami i cytatami ;)
    ps. jbc, to nie słodziłam Ci żebyś weszła na mojego jak niektórzy teraz robią -,-. Naprawdę umiesz pisać !!! ♥

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetnie piszesz! Trzeba przyznać, że poprzedni komentarz mówi samą prawdę, masz talent! Tylko go nie zmarnuj... Bo chyba uduszę ;P Taki żarcik... Pisz szybko ;)
    Jak dodasz coś to daj mi znać na moim blogu... ;)
    http://oczy-wystarcza.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Wow, naprawdę ciekawy rozdział! Umiesz budować napięcie, a cóż - z tego co zauważyłam to wiele osób piszących opowiadania ma z tym problem. Będę tu zaglądać!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  14. Ale fajnie piszesz.Naprawdę ciekawie będę tutaj wpadać :)

    OdpowiedzUsuń